A zapowiadał się taki piękny dzień.... Do momentu, gdy zadzwonił kolega i powiedział: "Włącz telewizor". Od tamtej chwili jestem w szoku. To mi się nie mieści w głowie. To jak śmierć mojej Mamy. Minął już prawie rok a ja mam wciąż w "komórce" Jej numer telefonu i nie potrafię myśleć o Niej, jak o umarłej.
Dziś jest tak samo. Wywiesiłem flagę z czarną wstążką, byłem w katedrze na mszy, zapaliłem znicz pod dużym i pięknym zdjęciem Prezydenckiej Pary a jednak ciągle jakaś część mego umysłu mówi mi: "To niemożliwe, to nie mogło się stać". Jeszcze miesiąc temu wiele z tych osób, które zginęły, widziałem z bliska, słuchałem ich, z niektórymi się witałem, mam wspólne fotografie a dziś już ich nie ma.
I od pierwszego momentu uporczywa myśl: "To nie była zwykła katastrofa, przypadek, nieszczęśliwy splot okoliczności". Nie wierzę w przypadki. Ta katastrofa, to ekstremum całego ciągu działań dążących do zniszczenia państwa polskiego. Od trzech lat jesteśmy spychani w przepaść i raptem giną praktycznie wszyscy, którzy mogli temu zapobiec, łącznie z dowództwem Sił Zbrojnych.
Prokuratura wojskowa Rosji już bada przyczyny katastrofy. Tylko dlaczego mi się to kojarzy z wyjaśnianiem afery hazardowej przez PO?
Na koniec kilka zdjęć sprzed miesiąca i dzisiejszych (sobota):
Wieczne odpoczywanie racz im dać, Panie, a Światłość Wiekuista niechaj im świeci. Niech odpoczywają w pokoju wiecznym. Amen.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz